4 maja 1949 roku zespół Torino, najmocniejszą ówcześnie włoską drużynę, dotknęła tragedia. W katastrofie lotniczej śmierć poniosła prawie cała drużyna „Granaty”. Prawie 20 lat później kibice turyńskiego zespołu znowu płakali – tym razem po swojej największej gwieździe, Gigim Meronim, pierwszym celebrycie wśród piłkarzy, którego życie zakończył wypadek samochodowy w październiku 1967 r. Dlaczego włoskie media i całe konserwatywne Włochy żyły prawie każdym wydarzeniem z życia Meroniego? Co stało się z młodym studentem, który feralnego październikowego wieczoru potrącił gwiazdę Torino?
Luigi Meroni urodził się 24 lutego 1943 roku w Como. Był bardzo żywym, wręcz niesfornym dzieckiem, od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie piłką, ponadto interesował się sztuką. Przyszła gwiazda Serie A wychowała się w duchu konserwatywnym – bowiem mama Gigi’ego była osobą bardzo wierzącą, co starała się przekazać także na swoje dzieci. Meroniego jednak ciągnęło w zupełnie inne klimaty.
Romans, którym żyła cała Italia
Charakterystyczne okulary przeciwsłoneczne zsunięte na czubek nosa, czy ostentacyjne kapelusze były charakterystycznym elementem stylu Meroniego. Jego życie prywatne, a szczególnie związek z Włoszką polskiego pochodzenia Cristianą Uderstadt (przypominający bardziej brazylijska telenowelę) elektryzowało całą Italię. Doszło nawet do tego, że piłkarz przez długi czas utrzymywał, że dziewczyna jest jego siostrą. Wszystko dlatego, że ze względu na swój styl życia opinia publiczna byłaby przeciwna jego powołaniu do reprezentacji. Cristiana z czasem zostawiła zawodnika Torino, wiążąc się ze starszym mężczyzną, ale po jakimś czasie z powrotem zapragnęła wrócić w ramiona niepokornego piłkarza.
Znana jest również historia, kiedy Włoch, przytłoczony negatywnymi komentarzami w lokalnej prasie w Como, sam postanowił dać pożywkę dziennikarzom. Podjechał ostentacyjnie na rynek miasta tylko po to by przejść się po nim wraz z… kurczakiem trzymanym na smyczy. Po paru „rundach honorowych” ponownie wsiadł do samochodu, by tym razem wybrać się nad jezioro, gdzie próbował (bezskutecznie) ubrać kurczaka w strój kąpielowy.
„Bardziej od wszystkiego kocham swoją wolność…”
Meroni nade wszystko cenił sobie swobodę. Kiedyś powiedział: „Bardziej od wszystkiego kocham swoją wolność…”. I tak właśnie prezentował się na boisku. W czasach, kiedy we Włoszech dominowało toporne catenaccio (system taktyczny kładący szczególny nacisk na dobrze zorganizowaną obronę oraz faule taktyczne, skupiając się na chronieniu własnej bramki bardziej niż na zdobywaniu goli) atrakcyjna gra Gigiego była prawdziwą ucztą. Sposób jego gry był jak na tamte czasy niezwykły. Operował zazwyczaj na prawym skrzydle, poruszał się po boisku z gracją, nierzadko zdobywając bramki niezwykłej urody. Ze względu na lekkość, z jaką mijał przeciwników nosił przydomek „la farfalla granata” czyli bordowy motyl. Drybling był jego znakiem rozpoznawczym. Bawił się nim, często celowo ośmieszając zawodników drużyny przeciwnej.
Tragiczna śmierć
15 października 1967 roku po ligowym zwycięstwie z Sampdorią, razem z kolegą z drużyny, wyszedł na miasto, aby uczcić wygrany mecz. Dodatkowo Meroni dowiedział się, że małżeństwo Cristiany właśnie zostało anulowane, co oznaczało, że nie ma już żadnych przeszkód do ślubu z piłkarzem. Gigi, razem z kompanem Fabrizio Polettim postanowili skoczyć do pubu na „szybkiego”. Nie zwracając uwagi na światła i brak pasów, przechodzą przez dwupasmową drogę. Mniej więcej na środku Meroni nagle odskakuje do tyłu by uniknąć pędzącego z naprzeciwka samochód.
Zawodnik został z ogromną siłą uderzony w lewą nogę. Wyrzucony w powietrze, spadł na drugą stronę ulicy. Leżącego na ziemi piłkarza uderzył najeżający samochód. Nim się zatrzymał, ciągnął Gigi’ego przez ponad 50 metrów. Meroni, pomimo ogromnych obrażeń wewnętrznych, żył. Lekarze dawali zawodnikowi duże szanse na przeżycie, ale powrót do futbolu był wykluczony. Niestety Meroni zmarł tej samej nocy. Poletti natomiast wyszedł z wypadku z lekkimi obrażeniami.
Pokrętne losy Torino
Kierowca, który spowodował wypadek, Attillio Romero, był całkowicie załamany. Inni pocieszali go, mówiąc, że przecież Meroni i Poletti przebiegli w miejscu, w którym nie było ani sygnalizacji świetlnej, ani pasów. Dziewiętnastoletni student był fanatykiem Torino, a jako ulubionego zawodnika zawsze wymieniał Gigi Meroniego, którego plakat wisiał w jego pokoju tuż obok wielkiej flagi Torino.
A teraz przenieśmy się 33 lata później, do roku 2000. Dokładnie 13 czerwca Torino zwołało konferencję prasową, aby przedstawić nowego prezesa klubu. Został nim 52-letni były rzecznik prasowy Fiata i wieloletni kibic tego klubu. Nazywał się Attilio Romero*. Ten sam Attilio Romero.
Źródło: Calcio. Historia włoskiego futbolu – John Foot/Retro Futbol/Opracowanie własne
* – Romero funkcję prezesa Torino sprawował do 2005 roku, kiedy to klub zbankrutował i upadał.