kolarstwo

Makabryczne kraksy, fenomenalne ataki. Tegoroczny Tour de Pologne zapamiętamy na lata

Dawno nasz narodowy wyścig nie zbudzał takich kontrowersji w polskich i światowych mediach jak Tour de Pologne 2020. Możliwe, że nawet nigdy. Przez kilka dni rywalizacja w południowej części Polski przyćmiła największe kolarskie imprezy, jak np. słynny „monument” Mediolan-Sanremo. Dlaczego tak się stało? Zacznijmy od początku.

Pierwszy etap pod znakiem makabrycznej kraksy na finiszu

Mało kto widział chyba bardziej drastyczne wypadki w kolarskim peletonie, jak ten na początku TdP 2020. Już przed finiszem doszło do kilku groźne wyglądających kraks, głównie na pętlach w okolicach Katowic. Jednak to, co czekało nas na finiszu przeraziłoby chyba nawet najbardziej „zimnokrwistego” człowieka na świecie. Tak relacjonowaliśmy wydarzenia z 5 sierpnia:

Miało być wielkie święto kolarstwa po covidowej przerwie, jednak fatalna kraksa na finiszu zmieniła wesołą karawanę w przerażającą ciszę, gdy służby ratowały życie Fabio Jakobsenowi. Holender został zepchnięty przez swojego rodaka, Dylana Groenewegena na barierki, z impetem burząc metalowe konstrukcje – i to przy prędkości ponad 80 km/h!

Fabio Jakobsen został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, ponadto Holender stracił wszystkie zęby, miał zmiażdżone podniebienie, uszkodzone drogi oddechowe. Na szczęście po dwóch dniach personel medyczny szpitala w Sosnowcu przekazał świetne wieści – Jakobsen został wybudzony, a jego stan jest dobry. Ciężko teraz myśleć o powrocie do kolarstwa, na razie najważniejsza jest walka o jego zdrowie i normalne funkcjonowanie.

Jest jeszcze druga strona medalu – Dylan Groenewegen. Kolarz Jumbo-Visma udzielił wywiadu holenderskiej telewizji NOS, prezentujemy fragmenty jego wypowiedzi:

„Chciałbym powiedzieć to wyraźnie: moim celem nie było spowodowanie niebezpieczeństwa dla innych kolarzy. Ale zdecydowanie popełniłem błąd. Zjechałem ze swojego toru jazdy, a tego robić nie wolno”; „Myślałem tylko o Fabio i jego rodzinie. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie”; „Nie dotknę nawet roweru. Przez kilka następnych miesięcy nie pomyślę o ściganiu się. Potem zobaczymy, jak to się dalej potoczy”.

Materiał video w języku holenderskim dostępny tutaj.

Na ile to PR-owa gadka, a na ile szczere wyznanie? Nam wydaje się, że w przekazie Holendra zdecydowanie dominuje to drugie. Pomijając ambicje danego zawodnika, to na mało którym sportowcu/człowieku nie zrobiłaby wrażenie sytuacja, w której o mało co nie zabija swojego konkurenta, a w tym przypadku nawet rodaka.

Psycholog sportowa Daria Abramowicz w rozmowie z WP Sportowe Fakty tak przedstawia drugi punkt widzenia:

Walka sprinterska w kolarstwie, tuż przed metą, to szczególny moment. Trudno zakładać, że zawodnik celowo dopuszcza się przewinienia. W zdecydowanej większości przypadków takie sytuacje wynikają z ferworu walki. Skutkiem ubocznym bywają czasami bardzo poważne, a niekiedy niestety nawet tragiczne konsekwencje sportowej rywalizacji. W kolarstwie takich sytuacji mamy sporo – przypominam sobie choćby tę na Tour de France, kiedy Cavendish wpadł na barierki. To efekt chęci wygrania, ale też nagromadzenia się trudnych emocji – napięcia, które powoduje brak kontroli nad impulsami. Należy się zastanowić, na ile są to działania z premedytacją, a na ile efekt zdarzenia, którego efektów sprawca się nie spodziewał.

Po etapie pojawiło się również wiele głosów krytycznych głosów wobec organizatorów TdP. Głownie chodziło o szaleńczy finisz na zjeździe przy katowickim Spodku, a także niezabezpieczone barierki przy samej mecie. Organizatorzy bronią się, że kraksa to wina tylko i wyłącznie Groenewegena. Nikt tutaj nie ma wątpliwości o przewinieniu Holendra, natomiast wydaje się, że barierki powinny być bardziej stabilne. Pojawiają się jednak głosy, że różnicą mogli być kibice, a właściwie ich brak. Z powodu pandemii w okolicach finiszu nie było ludzi, który swoim ciężarem „trzymaliby” barierki. Wymowne wideo na Twittera wrzucił natomiast były kolarz Alex Rasmussen, porównując zabezpieczenie z Tour de Pologne i Tour de France. Ocenę zdarzenia zostawiamy Wam.

„Za moment Remco będzie wygrywał wszystko. Trzeba zatem się spieszyć i wygrywać, póki jeszcze możemy”

Powyższe słowa zostały wypowiedziane przez Mikela Landę, jednego z najlepszych kolarskich „górali” na świecie, po wyścigu Vuelta a Burgos, który zakończył się ponad tydzień temu. Hiszpan zajął tam 2. miejsce, ustępując tylko rewelacyjnemu 20-latkowi z Belgii. Remco Evenepoel, bo o nim mowa, jeszcze trzy lata temu był młodzieżowym reprezentantem Belgii w piłce nożnej i zawodnikiem PSV Eindhoven. Ówczesny 17-latek postawił jednak na swoją drugą pasję, czyli kolarstwo, i był to strzał w „10”. Evenepoel w juniorskich zawodach miażdżył swoich rówieśników na szosach zarówno w kraju, jak i w Europie. Wśród zawodowców w 2020 roku wygrał już m.in. Volta ao Algarve i wspomniane Vuelta a Burgos, a warto też wspomnieć o triumfie Remco w Classica San Sebastian rok temu. Kolejnym skalpem w karierze rewelacyjnego Belga miało być Tour de Pologne, gdzie przez wszystkich ekspertów był wymieniany jako jeden z faworytów.

Przez pierwsze trzy etapy Evenepoel był schowany w peletonie, po to aby na 4., królewskim etapie zaatakować z impetem – i to aż 50 kilometrów przed metą. Przez taki dystans Remco samotnie mknął ku mecie, a dogonić go nie mógł rozpędzony peleton, a później uznani i utytułowani kolarze jak Jakob Fuglsang, Simon Yates czy Rafał Majka. Evenepoel wpadł na metę z przewagą prawie 2 minut nad kolejnymi kolarzami. Jako że ostatni etap dedykowany był sprinterom, to kolarz Deceuninck Quick-Step zagwarantował sobie wygraną w TdP.

Warto również pochwalić Rafała Majkę (Bora-hansgrohe). Nasz zawodnik bardzo dzielnie walczył szczególnie na wspomnianym 4 etapie, jednak musiał uznać wyższość Yates’a, Fuglsanga i oczywiście Evenepoela.

Czy na naszym narodowym wyścigu narodziła się wielka kolarska gwiazda, tak jak 17 lat temu, kiedy jeden z etapów wygrał młody Alberto Contador (dwukrotny triumfator Giro d’Italia i Tour de France, trzykrotny zwycięzca Vuelta a Espana)? Prawdopodobnie tak. Eksperci już porównują Remco Evenepoela do najsłynniejszego i najlepszego kolarza w historii, Eddy’ego Merckxa – poza taką samą narodowością łączy ich także styl i rozmiary wygranych. Mamy nadzieję, że w kolejnych latach o Tour de Pologne będzie mówić się tylko w takim kontekście – jako o wyścigu przyszłych gwiazd kolarstwa.

 

Źródło: WP Sportowe Fakty/Opracowanie własne
Fot. Szymon Gruchalski/Tour de Pologne

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: