Mówiło się o nim, że dobrze skakać potrafi tylko latem, że brakuje mu talentu względem kolegów. Pierwsze punkty w zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich zdobył po ponad trzech latach startów w cyklu. Dawid Kubacki pokazał jednak, że sukces można osiągnąć ciężką pracą, cierpliwością oraz odpowiednim nastawieniem mentalnym. Prezentujemy sylwetkę jednego z najbardziej nieoczekiwanych sportowych bohaterów ostatnich lat.
Kiedy przypominamy sobie skoki Dawida Kubackiego sprzed lat, to pierwsze na co zwracamy uwagę, to bardzo wysoka parabola lotu. Nic z tego jednak nie wynikało, bowiem Polak w drugiej fazie tracił prędkość i lądował blisko.
W internecie pojawiały się porównania m.in. do „worka kartofli” czy do klasycznych już „nielotów”, jak co bardziej niecierpliwi fani zwykli określać słabszych skoczków. Nigdy nie był wielkim talentem, a przynajmniej tak twierdzili niektórzy eksperci. W czasach juniorskich przegrywał rywalizację z braćmi Kotami czy Klemensem Murańką i Aleksandrem Zniszczołem. Mało który sportowiec byłby w stanie to wszystko przetrzymać, a zarazem konsekwentnie i z uporem przeć do przodu. Takie podejście dało efekt w 2013 roku, kiedy znalazł się w zespole narodowym na konkurs drużynowy Mistrzostw Świata. Kubacki razem z Maciejem Kotem, Piotrem Żyłą i Kamilem Stochem zdobyli brązowy medal.
W skokach Dawida cały czas jednak brakowało tego czegoś – za każdym razem kiedy wychodził z progu wydawało się, że przeskoczy skocznię, aby w końcowej fazie lotu wytracić pęd powietrza i lądować na granicy awansu do drugiej serii.
Przełom nastąpił w momencie, kiedy Kubacki, po nieudanym sezonie 2014/15, został zesłany do kadry B. Tam trafił pod skrzydła trenera Macieja Maciusiaka, który od podstaw zmienił technikę skoczka.
Wtedy została wyłożona kawa na ławę. Maciek Maciusiak dał mi jasno do zrozumienia, że ciężko będzie ulepić coś z tego mojego starego stylu skakania. Zapaliłem się zatem do jego pomysłu związanego z dokonaniem zmian. Pojawił się entuzjazm. Poświęciłem wszystko, by stać się lepszym zawodnikiem
– mówił w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Polak.
Wtedy też zdecydował się powrócić do współpracy z psychologiem. Skoczkowie kilka lat temu korzystali z usług psychologa sportowego, i jak mówił Kubacki, przynosiło to efekty. – Potem wiedza, którą się z niej wyniosło, zagubiła się – zwracał uwagę.
Drastyczne zmiany oraz ciągła chęć samodoskonalenia się niemal od razu przyniosły efekty. W klasyfikacji generalnej Letniej Grand Prix 2015 zajął 5. miejsce, przy okazji wygrywając konkursy w Wiśle i Hinterzarten. Zima nie była już tak udana, jednak i tak w sezonie 2015/16 zgromadził najwięcej punktów w całej karierze Pucharu Świata – 182 pkt, notując również najlepszy wynik w pojedynczych zawodach cyklu – 7. lokata w Kuopio.
Z każdym kolejnym sezonem Kubacki systematycznie się poprawiał, stosując metodę małych kroków. W sezon 2016/2017 wyglądało to już naprawdę obiecująco – urodzony w Nowym Targu zawodnik zajął 19. miejsce w „generalce” PŚ, zdobywając również tytuł mistrza świata w drużynie (razem ze Stochem, Żyłą i Kotem – podobnie jak w Val di Fiemme 2013).
Pierwsze podium w zawodach PŚ zdobył 30 grudnia 2017 roku w Oberstdorfie, przegrywając tylko z Richardem Freitagiem i Kamilem Stochem.
Warto dodać, że dokonał tego… prawie 7 lat od debiutu. Sezon 2017/18 zakończył zdobyciem brązowego medalu Igrzysk Olimpijskich w drużynie oraz 9. pozycją w cyklu Pucharu Świata. Najlepsze jednak miało dopiero nadejść.
Kolejny sezon przyniósł wyniki, o jakich nie marzyli nawet najwierniejsi kibice Dawida. 4. miejsce w Turnieju Czterech Skoczni, indywidualne mistrzostwo świata w Seefeld (to wtedy awansował aż o 27 pozycji po pierwszej serii) i 7. miejsce w całym Pucharze Świata.
Po drodze Kubacki odniósł też pierwsze zwycięstwo w pucharowych zawodach – na dobrze znanej polskim kibicom skoczni w Val di Fiemme.
Kiedy wydawało się, że Polak osiągnął szczyt swoich możliwości, ten po raz kolejny zaskoczył wszystkich. W sezonie 2019/20 Dawid Kubacki triumfował, jako trzeci Polak w historii, po Adamie Małyszu i Kamilu Stochu, w Turnieju Czterech Skoczni. Po trzecim miejscu w Oberstdorfie, i dwa razy drugim w Garmish-Partenkirchen i Innsbrucku, Dawid zwyciężył w kończących imprezę zawodach w Bischofschofen, pieczętując wygraną w całym Turnieju! Dalej było jeszcze lepiej.
Kubacki dwa razy okazał się najlepszy w Titisee-Neustadt, z podium nie schodził również w Val di Fiemme, Zakopanem i w pierwszych zawodach w Sapporo. Dopiero w drugim konkursie w Japonii polski skoczek znalazł się poza czołową „trójką”, kończąc tym samym serię… 10. miejsc z rzędu na podium – więcej mieli tylko Janne Ahonen w sezonie 2004/05 (13) i Peter Prevc w sezonie 2015/16 (12). W drugiej części sezonu Kubacki nieco wytracił impet, notując gorsze wyniki, cały czas jednak będąc w światowej czołówce. Ostatecznie Polak zakończył zmagania na 4. miejscu w „generalce” Pucharu Świata, co jest najlepszym wynikiem jego karierze.
Dawid jest niezwykle cierpliwy. Jego sukces nie ma w sobie nic z przypadku. On go sobie wywalczył ciężką pracą
– powiedział Adam Małysz w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” po wygranej Kubackiego w TCS.
Jednak legendarny polski skoczek dodaje później, że ktoś o przeciętnych zdolnościach, choćby wykonał nie wiadomo jak wielką pracę, nie osiągnie poziomu Dawida.
Natomiast trzeba przyznać, że słowo „praca” w przypadku Kubackiego oznacza nie tylko szlifowanie technicznych i motorycznych aspektów skoków. Wspomnianą wcześniej współpracę z psychologiem skoczek kontynuuje do teraz, co sam przyznał w jednym z wywiadów.
Jeśli 7 lub 6 lat temu ktoś powiedziałby, że Dawid Kubacki osiągnie takie wyniki, zostałby uznany za wariata albo co najmniej za niepoprawnego optymistę bujającego w obłokach. Sport tworzy jednak kapitalne historie, na które nie wpadłby nawet najbardziej kreatywny pisarz. Jedną z nich jest sportowa kariera Kubackiego. Jednak jest to historia, która jeszcze (miejmy nadzieję) jakiś czas poczeka na swoje zakończenie.
Źródło: Przegląd Sportowy/sport.tvp.pl/Opracowanie własne
Fot. Lic. Shuttertock